Archiwum 13 listopada 2004


lis 13 2004 kwiatek zza łozka...
Komentarze: 6

złozyłam łozko... wypadł kwiatek... ladnie sie zasuszył... kiedys byl zołty... teraz płatki przybrały barwe jasnego brązu... podniosłam go , a wspomnienia odzyły... przypomniałam sobie dokładnie jak lezelismy z Wojtkiem na łozku a ON" bił" mnie biedna roslinka... w koncu zabrałam Mu kwiatka i wrzuciałam za łózko.... to był wieczor w którym "pogodzilismy sie"... wieczor spedzony na czytaniu wierszy Tetmajera... wieczor przy swiecach... kilka dni pozniej rozstalismy sie... ale wtedy.. tego wieczoru było naprawde wyjatkowo....

podniosłam kwiatek z dywanu... wspomnienia wrociły... usmiechnełam sie do nich, bo nic nie poczułam... nie poczułam rozdzierajacego bolu.... nawet leciutkiego ukłucia... nic.. poprostu wielkie nic... pustka...

a wtedy myslałam ze to MIŁOSC... ze to ten jedyny.... ale przeciez do kogos kogo sie podobno kiedys kochało nie mozna niczego nie czuc??

ja nic nic nie czuje patrzac na nasze wspolne zdjecia... serce wcale nie zaczyna szybciej bic....

jak dopsze ze to wszysko juz za mna....

jak dopsze ze teraz mam CIEBIE, choc jeszcze nie wiem co czuje.. wiem ze jest mi dopsze i ze znoof chce poczuc Twój zapach, przytulic Cie mocno do siebie, pocałowac... z tym mi dopsze!!!!!!!!!!!! :*

iv : :